Dzisiejsza aktualność jest aktualnością jedynie chwilową. Na dodatek szybko może się zdezaktualizować i równie szybko znowu być znowu aktualna. Dlaczego? Bo śnieg ostatnimi laty zjawia się znienacka i zazwyczaj – tak prędko, jak się pojawia, tak prędko znika. Konia z rzędem temu, kto przewidzi, kiedy znowu będzie padał i jak długo poleży.
Jeśli jednak zaszczyci już las swoją obecnością, dzieją się rzeczy magiczne. Nie dość, że wycisza wszystkie szmery i odgłosy jak skuteczny filtr dźwiękowy, to jeszcze niczym Sherlock Holmes odkrywa zagadki i ujawnia, kto, gdzie i z kim chodzi po lesie. Trzeba być wtedy naprawdę uważnym, aby nie pozostawić po sobie niepotrzebnego śladu lub tropu.
Na zdjęciu widzicie przykładowy trop wiewiórki. Bardzo łatwo natkniecie się na niego, spacerując obok naszego centrum aleją Żubrową, zwłaszcza w godzinach porannych i popołudniowych.
Sam trop jest stosunkowo łatwy do rozszyfrowania, a dzięki temu, że jest dość duży, bez problemów go zauważycie. Każda z łapek wiewiórki pozostawia na sypkim śniegu wgłębienie długie na 3 do 4 centymetrów. Tylne łapy odciskają się na zewnątrz i są większe. A to dlatego, że tylne kończyny umożliwiają wiewiórkom wykonywanie dalekich skoków (tak jak robią to egzotyczne kangury). Odnajdziecie tam też wgłębienia zrobione przez pięć palców. Przednie łapki pozostawiają mniejsze wgłębienie, które jest zlokalizowane za tylnymi, bo i palców mamy tutaj mniej, czyli cztery sztuki.
Tak, to nie błąd. Wiewiórki mają różną liczbę palców u kończyn. Całość można opisać jako trapez i nie sposób pomylić tego tropu z tropami innych leśnych mieszkańców. Pozostaje zatem czekać na śnieg, a gdy tylko spadnie – ruszyć do lasu, żeby tropić wiewiórki.
A jak już znajdziecie, koniecznie napiszcie do nas i zdradźcie, dokąd szła i po co…