Czy ktoś z Was widział kiedyś tygrysa w Lesie Wolskim?

W zimowym krajobrazie nieulistnione pędy drzew odkrywają tajemnice lasu i to, co trudno było dostrzec wśród bujnej zieleni, zaczyna być bardziej widoczne. Pośród gładkich pni otaczających nas buków brązowa i popękana kora dębów odznacza się wyrazistym rysunkiem. Jedno drzewo szczególnie przykuwa naszą uwagę. Jest to grab pospolity.

Niby pospolity, a jego nazwa łacińska brzmi niczym czarnoksięskie zaklęcie. Carpinus betulus. Nosi ją od starożytności, a określenie betulus może sugerować podobieństwo do delikatnej brzozy. Nic bardziej mylnego. Najbliżej grabowi do drapieżnego tygrysa. Jego kora jest pokryta srebrzystymi pasami, które z czasem rozrastają się, tworząc sieć przypominającą żyły. Na korze można dostrzec także delikatne przebarwienia – kropki przypominające świetlne rozbłyski.

Starsze osobniki są natomiast podobne do baśniowych entów – cieni lasu i strażników drzew. Odnosimy takie wrażenie, bo graby nie tworzą zazwyczaj  prostych pni i nie pną się pionowo w górę. Wydają się być indywidualistami, którzy rosną po swojemu. W ich życiorysach napotkamy poplątane konary, liczne dziuple, nieregularne narośla i zgrubienia. Patrząc na las, ma się wrażenie, że drzewa te mogłyby opowiedzieć swym szumem znacznie więcej historii niż inne.

Inność grabów przejawia się także w ich drewnie. Pod względem twardości ustępuje ono w Polsce jedynie bukszpanowi. Dlatego nazywano go drzewem żelaznym i używano do produkcji wielu narzędzi, a nawet kół młyńskich.

Jak pisał Józef Gerald-Wyżycki w wydanym niemal 200 lat temu Zielniku Ekonomiczno-Technicznym: „Drzewo z pпiów dojrzałych doskonale wysuszone równa się (…) z hebanem czarnym i za pomocą dobrego czarnego bejcu można go uczynić zupełnie do hebanu podobnem.
(…) Radniéj jest ociosywać drzewo grabowe (…) po ścięciu w stanie surowym, albowiem schnąc, coraz bardziéj twardnieje, tak iż nakoniec siekiera go nie ujmie.”