Anglicy słyną ponoć z tego, że godzinami mogliby gadać o pogodzie. My dzisiaj też tak zaczniemy.
Przyszła wiosna w całej krasie. Dni są coraz dłuższe, jest coraz cieplej. Wszyscy marzymy o tym, by zrzucić wreszcie zimowe kurtki i wyjść na zewnątrz, czy jak kto woli na pole lub jeszcze inaczej – na dwór. Powoli mija okres wiosennej huśtawki pogodowej i zbliża się wyczekiwana przez wszystkich Polaków majówka. Zabieramy się za czyszczenie naszego sprzętu piknikowego i grillowego, a sklepy spożywcze pękają w szwach od nadmiaru kiełbasy śląskiej i „soku chmielowego”. Górale z Tatr, i nie tylko, już zacierają ręce w oczekiwaniu na ceperskie dudki weekendowych „letników”. Za chwilę ruszymy w dzicz bliższą i dalszą, żeby… No właśnie… Tak naprawdę – po co?
W gorączce przedmajówkowych przygotowań i snucia planów, jak wspaniale, gruntownie i w pięknych miejscach wypoczniemy, może warto się zatrzymać i odpowiedzieć sobie na pytanie: po co?
Z pewnością każdy z nas powinien. Zastanówmy się zatem, po co w ogóle dokądś jedziemy, po co tyle przygotowań, pieniędzy i czasu, a często także nerwów i pośpiechu?
Proste pytania mają to do siebie, że same szukają równie prostej odpowiedzi. Naszą przedstawiamy poniżej.
Mniej znaczy więcej. Czyli mniej oczekiwań i przygotowań, a więcej relacji. Najczęściej wyjeżdżamy i wypoczywamy całymi rodzinami, zadbajmy więc przede wszystkim o dobry nastrój, miłą atmosferę i potrzeby naszych najbliższych. Może czasem warto trochę zwolnić i zamiast za wszelką cenę dążyć do zrealizowania wszystkich punktów naszego idealnego, weekendowego wyjazdu, raczej skupić się na bliskich. Przecież to jest właśnie relacja.
Drugi fundament dobrego wypoczynku to zadbanie o relacje z przyrodą. Badania pokazują, że najlepiej wypoczywamy właśnie na łonie natury. Jeśli chcemy zbudować więź z przyrodą, trzeba zwolnić, uruchomić zmysły i otworzyć się na to, co przychodzi z zewnątrz. Nie będzie to dla nas łatwe. Żyjąc w miastach, w ciągłym pośpiechu i hałasie, raczej staramy się odcinać od świata i nadmiaru bodźców. W naturze natomiast dobrze jest przestawić się na czerpanie, chłonięcie i otwartość. Brzmi to być może banalnie, ale tak właśnie jest.
Jeden z bohaterów naszego Centrum, Puszczyk, a tak naprawdę Pani Puszczykowa, mówi na koniec swojej opowieści, że przyroda to nasz wspólny dom i musimy o niego dbać. Nie zapominajmy jednak o tym, że przyroda może również zadbać o nas. Ona zawsze czymś się odwzajemnia, tylko najpierw musimy wpuścić ją do naszego wnętrza.
Życzymy Wam zatem właśnie takiego weekendu: spokojnego i opartego na relacji z ludźmi i przyrodą. Czy to nie jest przypadkiem to, co zwykliśmy nazywać szczęściem?