Dla dzieci przyroda ma wiele twarzy. To nowo narodzony cielak; zwierzak domowy, który żyje, a potem umiera; wydeptana ścieżka w lesie; fort wzniesiony wśród pokrzyw; wilgotny, tajemniczy skraj pustej działki. Niezależnie od tego, jaką przyjmuje formę, otwiera przed każdym dzieckiem starodawny, bezkresny świat, poza kontrolą rodziców. W przeciwieństwie do telewizji przyroda nie zabiera nam czasu, ona go rozszerza. Przyroda działa jak balsam dla duszy dziecka, które żyje w wyniszczającej je rodzinie albo niebezpiecznym otoczeniu. Jest jak czysta karta, na której dziecko kreśli i interpretuje na nowo fantazje kultury. Przyroda pobudza kreatywność u dziecka, domagając się wizualizacji i wykorzystania wszystkich zmysłów. Jeśli mu tylko pozwolić, dziecko zabierze swoje zagubienie w świecie do lasu, opłucze je w strumyku i wywróci na drugą stronę, żeby zobaczyć, co się tam kryje. Przyroda może też dziecko przestraszyć i ten strach ma swój cel. W przyrodzie dziecko odnajdzie wolność, wyobraźnię i prywatność: to miejsce z dala od świata dorosłych, jego własny (s)pokój.

To tylko niektóre z praktycznych zastosowań przyrody, ale na poziomie głębokim przyroda sama ofiarowuje się dzieciom – sama z siebie, a nie jako odbicie kultury. Na tym poziomie niewytłumaczalność natury sprawia, że odczuwamy pokorę.