intro…
„…i wtedy go zobaczyłem. Siedział po drugiej stronie. Twarz skrywał kaptur kapoty. Była bura i w strzępach. Stara jak świat.
– Pamiętasz mnie? – zapytał niskim i cichym głosem. Słowa wyszły z niego jakoś tak niewprawnie i z wysiłkiem, jakby od dawna nie mówił.
– Nie – odpowiedziałem. – Nawet cię nie widzę i nie wiem kim jesteś.
– Jestem Pastusz. Nie pamiętasz?
Tak. Przypomniałem sobie, chociaż tak naprawdę nigdy go nie zapomniałem.”
Andrzej Stasiuk, „Rzeka dzieciństwa”
To tylko fragment rozmowy, jaką przeprowadził autor z jednym z duchów swojego dzieciństwa – rzeczonym Pastuszem, który pasał krowy w wiosce, gdzie mieszkała babcia Stasiuka. Dzisiejszy Andrzej był wówczas małym Andrzejkiem, który hasał po zaroślach, pławił się w rzekach i ganiał po lasach. Takie było jego wakacyjne dzieciństwo. Każdy z nas je posiada. Ono żyje w nas i jest nieodłączną częścią naszej dorosłości.
inspiracja…
Jesienny Las Wolski, pełen przebarwionych liści, z deszczem lecących z nieba żołędzi i bukwi skłania do refleksji… o przemijaniu i upływającym czasie. Choć złota polska jesień rozpieszcza barwami, od płonącej żółci klonów do rubinu dębów czerwonych, to jest w tym jednak jakaś nostalgia i tęsknota. To właśnie te emocje są wehikułem czasu, który przenosi nas w przeszłość – do naszych początków. Całego dzieła dopełnia miejsce. To, gdzie jesteśmy. To, na co patrzymy. To co słyszymy, i jaki zapach czujemy. Dla wielu z nas takim miejscem będzie właśnie las.
najlepsza zabawka ever…
Ktokolwiek w dzieciństwie odwiedził las lub choćby park miejski, na pewno bawił się patykami. Budowało się z nich szałasy, bazy i warowne grody. Rzucało się nimi, niczym ludzie pierwotni włóczniami i polowało na wyobrażone dzikie bestie. Walczyło się nimi, jak nasi przodkowie, szablami lub mieczami. Latało się na nich, niczym czarownice na miotle i, o zgrozo naszych matek, grzebało w błocie!
jesienna matematyka…
Kasztany, żołędzie, bukiew, jarzębina, dzika róża, głóg + zapałki lub wykałaczki + szydło lub igła (i nitka) = korale, koniki, ludziki, pieski, kotki, żółwie itd. itp.
Oto równanie naszego dzieciństwa.
A to dwa kolejne, obrazujące korzyści ze wspólnej zabawy rodziców i dzieci:
Dorosły = powrót do dzieciństwa, wspomnienia, satysfakcja i dobra zabawa z własnymi dziećmi.
Dziecko = bliskość z rodzicem, ćwiczenie zręczności, wzbogacanie wyobraźni, satysfakcja z efektów pracy własnych rąk.
bukiet… albo nura…
Choć jesień nie za bardzo kojarzy się z kwiatami (z wyłączeniem chryzantem) to barw jej nie brakuje. Dla tych z liryczną naturą jesienne drzewa proponują bukiety z opadłych liści, z których wyobraźnia i małe dziecięce rączki tworzą prawdziwe dzieła sztuki. A dla bardziej aktywnych i energetycznych przygotowują nie lada gratkę, którą można zamknąć (po krakosku oczywiście) w takich słowach: „Dajże nura” … w liście. To przednia zabawa, i dla dzieci i dla dorosłych!
idea…
Las Wolski to idealne miejsce na podróż do lat dziecięcych. Wiadomo, że nie każdy z nas wychował się w Krakowie. Ale wszyscy mamy jakieś wczesne, a może i najwcześniejsze wspomnienia związane z przyrodą. Zatem nasz Las wystarczy, aby pożeglować daleko poza horyzont naszej dorosłości. Nie musimy robić tego sami. Zabierzmy tam naszych bliskich i nasze dzieci, aby i oni mogli poznać nas z tamtych lat.
Zatem miłego spacerowania po jesiennym Lesie Wolskim!
zamiast post scriptum
Poezja starych studni, zepsutych zegarów,
Strychu i niemych skrzypiec pękniętych bez grajka,
Zżółkła księga, gdzie uschła niezapominajka
Drzemie – były dzieciństwu memu lasem czarów…
Zbierałem zardzewiałe, stare klucze… Bajka
Szeptała mi, że klucz jest dziwnym darem darów,
Że otworzy mi zamki skryte w tajny parów,
Gdzie wejdę – blady książę z obrazu Van Dycka.
Motylem potem zbierał, magicznej latarki
Cuda wywoływałem na ściennej tapecie
I gromadziłem długi czas pocztowe marki…
Bo było to jak podróż szalona po świecie,
Pełne przygód odjazdy w wszystkie świata częście…
Sen słodki, niedorzeczny, jak szczęście… jak szczęście…
Leopold Staff, „Dzieciństwo” ze zbioru „Ptakom niebieskim”