Chodząc po leśnych ścieżkach u progu listopada, tak naprawdę nie wiemy, czy jeszcze cieszyć się pięknem wciąż trwającej złotej jesieni, czy pomału sięgać myślami nadchodzącego czasu zadumy. Przyroda w jakiś nieodgadniony sposób podsuwa nam odpowiedni anturaż. Opadły liść, jeszcze przed chwilą wiosennie radosny i żywozielony, leży teraz zbutwiały u mych stóp. Powoli zaczyna się jego rozkład… Nie sposób nie zauważyć kręgu życia – co z ziemi wyrosło, to do niej wraca. Nie ma tu ani krzty smutku, ani depresji. Jest za to obietnica powrotu do domu, spokoju, odpoczynku po burzliwym czasie życia.

Gdy cały mechanizm lasu pracuje, jego poszczególne tryby zmieniają się, by mógł trwać. Pamiętajcie, że w warsztacie matki natury nie ma części niepotrzebnych lub zużytych. Celowo napisałem: zmieniają się. Zwłaszcza w nadchodzącym czasie będzie można tego doświadczyć, snując się po leśnych zakamarkach. Wtedy może Was zaskoczyć nieoczekiwany widok bukowego cielska leżącego pośród kolorowych liści. Z czasem także i on, jak wspomniany wcześniej liść, ulega powolnemu rozkładowi. Niczym ogromny lodowiec topi się z roku na rok. Zapomniany? Samotny? Opuszczony? Nie. Żadne z tych słów do niego nie pasuje!

To ostoja, oaza życia, schronienie niezliczonej liczby stworzeń. W środku zimowym snem co roku zasypia wij drewniak, moszcząc się tuż obok rodzinki prosionków. Opleciony czule przez sznury grzybniowe, przyozdobiony koronkami wrośniaka różnobarwnego, a w zakamarkach – docieplony radośnie zielonym mchem i porostami. Czasem zmęczonemu wędrowcowi da ukojenie dla nóg. Las w nadchodzącym miesiącu potrafi dać odpowiedź na wiele trudnych pytań i rozterek. Przychodźcie i pytajcie…