Większości z nas jesień kojarzy się z pięknymi pejzażami. Trudno się temu dziwić, bo o tej porze roku matka natura jest niezwykle hojna. Pojawiająca się za oknami paleta kolorowych liści sprawia, że co roku odkrywamy jesień od nowa. To wszystko jest jednak zaledwie kurtyną dla prawdziwego spektaklu, w którym słychać tykający mechanizm naturalnego zegara…

Czas upływa bezlitośnie, dzieląc jesienne dni na dwie pory. Pierwsza to chłodny poranek w dolinie Wisły, spowity sennymi, malowniczymi mgłami. Druga – jakby bardziej intensywna za sprawą długiego, słonecznego popołudnia z jeszcze dłuższymi cieniami drzew i ludzi. Oczami wyobraźni na pewno zobaczyliście złotą polską jesień. I bardzo dobrze, bo na tak pięknym tle toczy się nasza dzisiejsza opowieść o jesiennej zabawie w chowanego.

Kto się chowa i przed kim? Odpowiedź jest prosta: prawie wszyscy przed wszystkimi, a już na pewno przed nadchodzącą zimą.

Jeśli bawiliście się kiedyś w chowanego, to wiecie, że o sukcesie decyduje wybór kryjówki. Niektóre zwierzęta bardzo sprytnie chowają się poza granicami naszego kraju, czyli tam, gdzie zima na pewno ich nie dosięgnie. Książkowym przykładem są oczywiście bociany, ale nie tylko, bo na południe odlatują także żurawie, jaskółki, skowronki, dudki, wilgi i kukułki. Kosy ostatnimi laty straciły swoją chęć do tej całej zabawy w chowanego i już nie odlatują, tylko zostają z nami przez cały rok. Oprócz ptaków w kierunku południowym migrują także motyle dzienne, na przykład rusałka osetnik.

Rusałka osetnik (Vanessa cardui), image by Roland Steinmann from Pixabay.

Jesienna zabawa w chowanego wcale nie musi jednak oznaczać aż tak dalekich wędrówek. Wystarczy znaleźć odosobnione miejsce, najlepiej osłonięte od wiatru i opadów. Czasem wystarczy schować się na okres zimy do kłody martwego drewna. Robią tak liczne owady, a dobrym przykładem jest chrząszcz biegacz fioletowy. Zasypia w butwiejącym drewnie i zostaje tam aż do wiosny. Dlatego jeśli wybieracie się na jesienny spacer, nie budźcie lokatorów martwego drewna ze snu. Po takim wybudzeniu wielu z nich nie będzie mogło na powrót schować się bezpiecznie przed zimą. Z kolei latolistek cytrynek – gatunek motyla dziennego – nie jest zbyt wymagający, bo po prostu położy się wśród liści i zaśnie. Obudzą go ze snu dopiero pierwsze wiosenne promienie słońca. Zresztą, on nie musi się troszczyć ani o rodzinę, ani o swój dom, bo przecież takowych nie posiada.

Latolistek cytrynek (Gonepteryx rhamni), image by Krzysztof Niewolny from Pixabay.

Co innego borsuki. Te rodzinne zwierzęta muszą zadbać o kilka ważnych spraw. W swojej zabawie w chowanego muszą pamiętać o tym, by odpowiednio przytyć przed zimowym snem. Gdy już najedzą się do syta, kolejnym punktem przygotowań jest wymoszczenie komory sypialnianej mchem i suchymi liśćmi. To jednak jeszcze nie koniec, bo ich nory są systemem rozgałęzionych korytarzy, posiadających kilka wejść. I każde z nich trzeba zamknąć przed niepożądanymi gośćmi. Borsuk zbiera więc gałęzie i rygluje swój dom na cztery spusty. Dopiero wtedy jego rodzina może bezpiecznie zasnąć. Ich sen nie trwa jednak całą zimę. Czasami wybudzają się w cieplejsze dni, aby jeszcze trochę podjeść i uzupełnić zapasy tłuszczu.

Borsuk europejski (Meles meles), image by PBarlowArt from Pixabay.

Tylko drzewa nie muszą się chować. Wręcz przeciwnie! Jesienny las manifestuje swoją gotowość na przyszłą wiosnę. Wiecie dlaczego? Nie zdradzę Wam tego wprost, ale dam wskazówkę. Idźcie do najbliższego parku miejskiego lub lasu i zobaczcie, co znajduje się na gałęziach. Obserwujcie uważnie, bo przy każdym starym liściu czeka już wiosna!

Dawid Masło, edukator w Centrum Edukacji Przyrodniczej „Symbioza”