Większość osób odwiedzających Las Wolski już pewnie zauważyła pomiędzy kniejami, że od jakiegoś czasu bieleją kwiaty na niektórych drzewach. Jeśli dobrze się przyjrzeć, to jest ich całkiem sporo, a gdy podejść bliżej – okrasi nas powietrze o specyficznej woni. Zapach z tego cudnie kwitnącego drzewa można także wydobyć, pocierając świeżo zielone i złaknione słońca liście. Tu Wam niestety nie zagwarantujemy przyjemności, bo zapach czeremchy jest – delikatnie mówiąc – dyskusyjny.

Skoro wiemy już, że to czeremchy tak pięknie kwitną i stroją się w cudowne, zielone szaty, musimy mieć też świadomość dramatu, jaki prędzej czy później stanie się udziałem tych pięknych istot. Nie tylko my, ludzie, mamy chrapkę na to, żeby podziwiać te drzewa. Pewne ćmy poszły nawet o krok dalej i uwielbiają się nimi zajadać.

Przedstawiamy Wam zatem namiotnika czeremszaczka! To niepozorna, malutka ciemka i na pierwszy, i, jak myślę, na drugi rzut oka wydaje się całkiem miłym, bogu ducha winnym stworzonkiem. A przecież to istny wilk w owczej skórze! Biała ćma o wielkości dziesięciogroszowej monety w stadium larwy – czyli tej żarłocznej gąsienicy – potrafi wraz z całkiem licznym rodzeństwem zjeść całe drzewo. Mówię poważnie, c a ł e  d r z e w o. No dobrze, poprzestaje na liściach, bo na szczęście pień i gałęzie pomija. Te części podobno jej nie smakują. Nie dość, że zjada wszystko, to w tym jedzeniu jest tak bezczelnie egoistyczna, że oplata całe drzewo oprzędem. Wydaje się, jakby cała roślina była pokryta gęstym welonem. Równie uprawnione są mniej poetyckie, bardziej outdoorowe, skojarzenia. Ktoś kiedyś nazwał ten oprzęd namiotem. To stąd wzięła się polska nazwa namiotnika czeremszaczka. Drugi człon zawdzięcza oczywiście roślinie, na której z taką lubością ucztuje.

Pewnie wszystkim zrobiło się żal czeremchy. Spieszę zatem z pociechą. Kiedy gąsienice się przepoczwarczą, a namiot lub welon, jak sam wolę nazywać ich oprzęd, zostanie potargany przez wiatr – roślina, jak gdyby nigdy nic, wypuści świeże liście. Być może wie, że wiosną warto próbować jeszcze raz.

Tak i Wam radzę. Rozkwitajcie i czeremchy z czeremszaczkiem szukajcie, nie raz i nie dwa, a na pewno się uda!