Dzisiaj będę zachęcał czytelników i czytelniczki do pejzażowego spojrzenia na las. Krótka przerwa od usilnego skupiania się na detalach, fakturach i mikrostrukturach dobrze nam wszystkim zrobi. Jak zapewne wiecie, wiosna, napełniając przyrodę i złaknione życia ludzkie serca, nie skąpiła ciepłych promieni słońca. Hojnie obdarzyła nas także okrasą słodkich zapachów, co krok zaskakując wycyzelowanymi kolorami, których nazwania nawet się nie podejmuję.  Trudno jednak nie wytknąć wiośnie jej przymrozkowej uszczypliwości, by nie napisać wprost – kapryśnej natury. To wszystko na szczęście już za nami.

Nastała zatem pora, aby uchylić kotarę czasu, ukradkiem zajrzeć w przyszłość i przekonać się, co za chwilę się stanie. Bo to, co zaanonsowałem na wstępie, czyli perspektywa pejzażu – ogarnięcia całości lasu – będzie nam bardzo potrzebna. Królujący obecnie odcień liści jest bardzo zbliżony do zielonego koloru rzekotek. Kto nie wierzy, niech przyjrzy się uważnie, a jeśli coś odciąga Waszą uwagę, zmrużcie oczy. Odkryjecie wówczas niewiarygodną soczystość zieleni. Dzięki tej barwie cała przyroda ma w sobie coś z młodości, otwartości i lekkości.

A co za wspomnianą kotarą czasu? Zmiana barwy! Zieleń już wkrótce zacznie dojrzewać, jej odcień nabierze dostojeństwa i dociążenia. Las, jakby szybko porzucił ekspresyjne, młodzieńcze zakusy, i na wzór pradawnej etykiety przodków powróci do sprawdzonego tonu. Z pejzażu znikną także impresjonistyczne kropki, zdradzające rozmieszczenie owocowych drzew i krzewów. To ostatni dzwonek. Za chwilę kotara czasu opadnie i moja opowieść stanie się rzeczywistością.