Jak nazywa się samica i samiec dzika?
Locha i loch. Nauka mówi jednak, że to locha i odyniec.
Jakie są warstwy roślinności w lesie?
Ściółka, pokrzywy, krzaki, liście. Nauka twierdzi, że to ściółka, runo leśne, podszyt, korony drzew.
Gdzie mieszka borsucza rodzina?
W dziurze. Nauka upiera się, że jest to nora.
To tylko niektóre z przykładów naszych, to znaczy edukatorów Symbiozy, rozmów z dziećmi. Jak widać, na zajęciach bywa zabawnie. Ktoś mógłby jednak powiedzieć, że z naukowego punktu widzenia te odpowiedzi są niepoprawne. Czy jednak na pewno? Naszym zdaniem są doskonałe i jedyne w swoim rodzaju. Oddają prosty, świeży i spontaniczny sposób rozumowania naszych młodych odkrywców przyrody. A przede wszystkim, świadczą o czymś, o czym marzy chyba każdy nauczyciel, animator lub edukator – o zaangażowaniu i skupieniu się na temacie. O procesie myślowym, który najkrótszą drogą zmierza do rozwikłania zagadki. Skoro istnieje „locha”, prosta dedukcja podpowiada nam, że samiec to po prostu „loch”. Skoro w Lesie Wolskim w runie można spotkać pokrzywy, to wnikliwa obserwacja przeprowadzona przez najmłodsze pokolenie prowadzi do stwierdzenia, że musi to być piętro pokrzyw. Warstwa podszytu natomiast, tłumacząc z „naszego” na „dziecięce”, to po prostu krzaki, bo przecież ich jest tam najwięcej.
Proste?
Proste!
I bardzo dobrze. Taka powinna być droga naszych dzieci do poznawania przyrody. Bo nie idzie tutaj o nazewnictwo, skomplikowane procesy biochemiczne czy książkową poprawność. I na pewno nie polega to ocenianiu czyjejś wiedzy. Najważniejsze jest zbudowanie osobistej relacji przyrodą u każdego człowieka (młodego i niemłodego), który do nas przychodzi. Wiedza, którą przekazujemy, jest jedynie środkiem do osiągnięcia tego celu. Doświadczanie, sprawdzanie na własnej skórze, zaangażowanie wszystkich zmysłów i po prostu bycie wśród zieleni to najlepsza droga powrotu do naszego zielonego domu. Każdy i każda z nas ma go na pewno w swoim sercu. Trzeba go tylko odkryć.